niedziela, 26 października 2008

Rzym, kilka praktycznych rad...

Turyn jest całkiem nieźle połączony kolejowo z wiecznym miastem. W ciągu dnia jest kilka bezpośrednich pociągów. Są to połączenia typu InterCity albo EuroStar. Nie widzę między nimi różnicy. Cena jest taka sama, a podróż zajmuję około 6 godzin. Za bilet trzeba zapłacić 60 euro. Jeśli więc ktoś chce odwiedzić wieczne miasto z Polski, to przy odrobinie szczęścia, kupi bilet na samolot tańszy niż bilet kolejowy Turyn-Rzym.

Po raz pierwszy kupowałem bilet, korzystając z automatu na dworcu. Można w nim nawet dokonać rezerwacji odpowiednich miejsc w pociągu. Słabością jest to, że automat nie wydaję reszty, przynajmniej ten, którego używałem. Można jednak płacić kartą.

Pociągiem dojeżdżamy na główną stację w Rzymie - Roma Termini. Przy stacji kolejowej znajduję się duży dworzec autobusowy dla komunikacji miejskiej. Mamy tu także przystanek metra, linia A. Podziemia dworca wypełniają liczne sklepy i butiki.

Co do noclegów, to najpierw próbowaliśmy zarezerwować miejsce w jednym z polskich domów pielgrzyma – prowadzonego przez sławnego ojca Hejmo. Mieszkałem w nim już raz. Było tam nieco spartańsko, ale bardzo tanio, o ile dobrze pamiętam 15 EU od osoby. Niestety na miesiąc przed naszą wizytą, wszystkie miejsca były już zarezerwowane. Można spróbować w paru innych domach pielgrzyma. Ceny w nich są wyraźnie niższe niż w hotelach.

Nasz hotel, a raczej hostel wygooglała moja, żona, był to hostel Alice in Wonderland. Internauci chwalili miejsce i ceny. Miejsce to znaleźć można za pomocą serwisu http://www.hostels.com, za pomocą którego można dokonać rezerwacji. Potrzebna jest karta kredytowa, przy rezerwacji pobrano 21 EU zadatku.

Znaleziony Hostel był w miarę tani, 70 EU za double-room. Mieliśmy duży pokój z dużym łóżkiem małżeńskim. Pokoje hostelu wyglądały tak samo jak były prezentowane na zdjęciach na stronie internetowej. W cenie pokoju wliczone było śniadanie. Łazienka była wspólna na kilku pokoi, choć był chyba także jeden pokój wyposażony we własną łazienkę, ale był on nieco droższy. Generalnie nie było kolejek to łazienki…

Na miejscu okazało się, że hostel Alice mieści się na piątym piętrze dużej kamienicy. I prawdopodobnie kiedyś, były to dwa, może trzy, duże mieszkania, które zostały zaadoptowane na hotelowe pokoje. Na miejscu spotkaliśmy skośnookiego chłopaka, który nie mówił zbyt dobrze po angielsku, a po włosku chyba wcale. Wykonywał on tam wszystkie prace, sprzątał, przyjmował gości, przygotowywał rano śniadanie. Śniadanie było podawane na zasadzie stołu szwedzkiego.

Wychodziliśmy rano, a wracaliśmy wieczorem i nigdy nie spotkaliśmy kogoś innego z obsługi. Dostaliśmy klucze do wszystkich istotnych drzwi wiec nie było potrzeby kontaktu z obsługom. Musze przyznać, że warunki były dobre, w living roomie wisiał telewizor plazmowy, a hostel mieścił się 5 minut piechota od bazyliki św. Jana na Lateranie. Minutę od hostelu znajdował się przystanek metra, linia A, czwarty przystanek od Roma Termini. Do koloseum spacerkiem, można było zajść w 15 minut.

W łazience hostelu znaleźliśmy "polski" szampon, więc nie byliśmy pierwszymi Polakami w tym miejscu. Dwa dni później spotkaliśmy także polskie małżeństwo, które także wynajęło w Alice pokój i nie była to ich pierwsza wizyta w hostelu.

Po powrocie do domu, dostałem maila, z internetowego serwisu hotelowego, gdzie proszono mnie o ocenę warunków hotelowych. Rozumiem, że moja ocena wpływa na wypadkową ocenę hotelu dostępną w tym serwisie.

Co do jedzenia w wiecznym mieście. Moja generalna obserwacja jest taka, że jak wybierzesz miejsce, bar, restaurację, które chwali się, że jest tania, albo jest w takim miejscu, że wygląda, że jest tanio, to albo cię tam oszukają, albo jedzenia jest mało i jest kiepskiej jakości. Jak wiadomo chytry dwa razy traci…

Pierwszego dnia na obiad, kupiliśmy pizze na wynos, była to pizza margeritha, którą bym raczej nazwał kawałkiem ciasta maźniętego sosem pomidorowym. Niby zrobiliśmy deal, bo tanio, ale nawet w pizzy hat mają lepszą pizze, a we Włoszech oczekujemy czegoś więcej…

Wieczorem poszliśmy do restauracji przy samym Watykanie, gdzie była miła i bardzo sprawna obsługa. Danie obiadowe, złożone z trzech rodzajów posiłków na jednym talerzu (np. spaghetti, warzywa grilowane i gulasz), kosztowało 8.80 EU. W restauracji tej serwowano bardzo dobrą kawę, mieli też szeroki wybór deserów. Jedliśmy tam dwa razy i na pewno tam wrócę, jeśli wrócę do Rzymu. W rachunek wliczano tzw. serwis, zdaję się, że 1 EU od osoby, dość uczciwie.

Jedliśmy też w innym miejscu, gdzieś po drugiej stroni Tybru, knajpka położona w jednej z wielu wąskich uliczek, ale było drożej, kelner był jakimś rzymskim cwaniakiem, a jakość jedzenia bardzo niska. Innego dnia jedliśmy na stołówce w muzeach Watykanu, jedzenie beznadziejne, kawa do niczego, a ceny wyższe niż w okolicznych restauracjach.

Najlepsze lody, jakie skosztowaliśmy były na Isoli, malowniczej wyspie na Tybrze. Jest tam mała lodziarnia, sprzedają tylko na wynos. Polecam…


Co do muzeów, to w Rzymie nie kupiliśmy karty muzealnej takiej jak w Piemoncie, ważnej na wszystkie muzea. Zdaję się, że nie ma takiej karty. Można kupić bilet łączony do najbardziej znanych antycznych obiektów. Ale nie wiem czy się to opłaca. My zakupiliśmy bilet łączony do Koloseum, Forum Romanum oraz na wzgórza Palatynu – cena biletu to 12 EU. Bilet jest ważny dwa dni, można jednego dnia wystać się w długiej kolejce do Koloseum, a potem je zwiedzić, a następnego dnia przejść się po wzgórzach Palatynu i Forum Romanum.

Z innych muzeów zwiedziliśmy muzea Watykanu, trzeba spędzić około jednej godziny w długiej kolejce, ale naprawdę warto, cena to 14 EU.

Co do komunikacji miejskiej, to jeśli mieszkasz w centrum i lubisz chodzić, to można do większości znanych miejsc dotrzeć piechotą. Wygodne jest korzystać z metra, cena jednorazowego biletu to 1 EU. Użyteczny może być zakup biletu zintegrowanego. Taki jednodniowy bilet na metro i resztę komunikacji miejskiej kosztuję 4 EU.

Może być zabawnym skorzystanie z jednego z wielu autobusów turystycznych objeżdżających najbardziej znane punkty miasta. Bilet na taką wycieczkę jest ważny 24 h i w zależności od usługodawcy kosztuje 14-16 EU.

W mieście w wielu miejscach znajdziemy przewodniki po polsku. Szczególnie w Watykanie, gdzie na wielu tablicach informacyjnych znajdziemy także uwagi do polskich turystów. Zresztą rodaków spotkamy tutaj wszędzie. Na ulicy via Garibaldi znajduję się kościół polski pod wezwaniem św. Stanisława Kostki. Odprawianych jest tutaj kilka mszy dziennie. Skierowane są one chyba przede wszystkim do emigrantów. Na przeciwko kościoła, po drugiej stronie ulicy znajduję się parkan, na którym znajdziemy wiele ogłoszeń wywieszanych przez Polaków i/lub dla polaków (praca, mieszkania, sprzedam, kupię itp.).

Wejście do wszystkich rzymskich kościołów jest darmowe. Ciekawostką jest opłata za oświetlenie. Jest to sprytny sposób na ściąganie od turystów pieniędzy. Zwykle, aby zrobić dobre zdjęcie potrzeba lepszego oświetlenia. W wielu kościołach stoją automaty, które umożliwiają włączenie światła w danej części kościoła. W sumie jest to dość droga usługa 1 EU za 2 minuty oświetlenia małej części kościoła, np. jakiejś nawy.

Na zakończenie, niech mi będzie wolno zauważyć, że Rzym wypełniony jest setkami naciągaczy, od antycznych rzymian pod Koloseum, pozujących za pieniądze do zdjęcia, do setek samozwańczych przewodników, głównie amerykanów, którzy prawdopodobnie zarabiają w ten sposób na przedłużenie wakacji, czy pobytu we Włoszech. Taki przewodnik bez uprawnień, stoi przed atrakcyjnym obiektem i proponuję oprowadzenie. Możliwe, że tacy oprowadzacze mogą być użyteczni, ale ceny, jakie proponowali były oszołamiające. Chyba trzeba być naiwnym Amerykaninem, aby się skusić.

1 komentarz:

kattyl pisze...

Witam,
wybieramy się w tym roku (2009) do Rzymu. Czy może Pan podać nazwę chwalonej przez Pana restauracji przy Watykanie gdzie było jedzonko za 8,80 euro?
Informację proszę przesłać na adres kattyl@neostrada.pl
Dziękuję i pozdrawiam
Katarzyna