sobota, 8 listopada 2008

Torino 2006 - po olimpiadzie...


To już ponad dwa lata, niedługo trzy, po tym jak w Turynie odbyły się zimowe igrzyska.

Pamiętam, że gdy przyjechałem do Turynu, to miałem wrażenie, że olimpiada dopiero co się skończyła, lub zaraz się zacznie. W wielu miejscach w mieście, wciąż spotkamy slogany reklamowe Torino 2008. Każdy folder reklamujący Turyn zawiera logo igrzysk.

Ja pierwsze dwa tygodnie mieszkałem w akademiku studenckim na Luno Dora, który służył za wioskę olimpijską. Potem mieszkałem kilka miesięcy w byłej wiosce olimpijskiej, niedaleko Lingotto.

Na pewno miasto dużo zyskało organizując olimpiade. Stało się rozpoznawalne w świecie, bo kto wcześniej był świadom istnienia Turynu, jednego z bardziej istotnych, pod względem ekonomicznym, miast we Włoszech.

Sami Turyńczycy twierdzą, ze olimpiada przyniosła miastu wiele dobrego. Chociaż prace nad infrastrukturą trwały do samego rozpoczęcia igrzysk. Ja sam mieszkając w byłej wiosce olimpijskiej musze stwierdzić, że budynki wyglądają dobrze, ale z daleka. Mimo dopiero dwu lat użytkowania, ich stan jest opłakany.


Centrum handlowe w Lingotto, zbudowane w byłej fabryce fiata, to niewykorzystany moloch, brzydki z zewnątrz, źle zagospodarowany w środku…

W Turynie po olimpiadzie pozostały hale sportowe, wspomniane centrum handlowe lingotto i spektakularna kładka olimpijska. Charakterystyczny most wiszący, w kształcie łuku.

Niestety pozostały także, niewykorzystywane budynki i inne obiekty, o charakterze wystawienniczym i handlowym.


Co do infrastruktury sportowej, to od Włochów wiem, że obiekty narciarskie w dolinie Susy (tam gdzie odbywały się konkurencje narciarskie), są przestarzałe i lepiej jeździć na nartach po stronie francuskiej…

Innymi słowy, olimpiada była, dużo dobrego z niej było, ale przygotowano ją na ostatnią chwilę i na słowo honoru. Zatem nie musimy mieć kompleksów i jakoś EURO 2012 zorganizujemy, nie gorzej niż włosi olimpiadę.

Brak komentarzy: