niedziela, 23 listopada 2008

Turyn – miasto naprawdę alpejskie




Przeciętny turysta może wątpić w alpejskość Turynu, może nawet zastanawiać się, dlaczego w 2006 roku odbyły się tutaj zimowe igrzyska olimpijskie (patrz).

Fakty jednak są takie, że Turyn jest otoczony Alpami, od północnej, zachodniej i południowej strony. Wschodnia część miasta leży na dość rozległych i stosunkowo wysokich wzgórzach, najwyższe jest chyba wzgórze z bazyliką di Superega (patrz).

Wspomniane uwarunkowania geograficzne połączone z dużym uprzemysłowieniem miasta sprawiają, że większą cześć roku, Turyn spowity jest mieszanką smogu i mgły. Dlatego przeciętny turysta może spędzić w Turynie nawet miesiąc i może wątpić w prawdziwość zdjęć panoramicznych przedstawiające okoliczne szyty alpejskie, które widoczne są podobno gołym okiem z Turynu.

Jednak raz na jakiś czas, po całonocnej wichurze, coś w rodzaju naszego halnego, smog i mgła znikają i ukazuje się nam przepiękna panorama. Szczególnie porą zimową, gdy szczyty bielą się w słońcu i kontrastują z ciemnymi dolinami i błękitnym niebem.

W takie dni z miasta widać wyraźnie Monte Viso, Grand Paradiso, Monte Rosa oraz dolinę Susy, która jest po zachodniej stronie miasta. Widać także Sacra di San Michele (patrz). Przyznaję, że gdy włosi opowiadali mi, że klasztor ten jest widoczny, w pogodne dni, z Turynu, uważałem to za jeszcze jedną tubylczą legendę.

Przedwczoraj (w piątek) w nocy dość mocno wiało, w sobotę rano na niebie nie było ani jednej chmurki, podobnie była i dziś, w niedziele. Tak więc w miarę wczesnym niedzielnym przedpołudniem udałem się do muzeum gór, na wzgórze kapucynów (patrz). Na dachu muzeum znajduję się taras widokowy, jest tutaj także legenda, za pomocą, której rozpoznamy główne szczyty alpejskie. Udało mi się zrobić nie najgorsze zdjęcia, kilka z nich zamieszczam na tym blogu.



Góry rzeczywiście widać jak na dłoni, wydają się być na wyciągnięcie ręki, jednak w rzeczywistości, trzeba spędzić około godziny, może więcej, w samochodzie by dojechać do najbliższej doliny.

Mimo tego Turyn niewątpliwie jest miastem alpejskim…


P.S.
Jedna mała uwaga niezwiązana z Alpami i Turynem. Wychodząc z muzeum gór zauważyłem na wystawie sklepu z pamiątkami, kartonowe modele szopek krakowski, do samodzielnego składania, było to wydawnictwo polskie. Rozejrzałem się uważniej i zauważyłem także dużą liczbę różnych folderów reklamujących Kraków, Kraków miasto szopek bożonarodzeniowych, trzy dni w Krakowie itp. (wszystko było w języku włoskim) Widać, że miasto królewskie Kraków postawiło na cichą promocję, wykorzystuje swoje atuty (tradycję i kontakty) i reklamuję się nawet w muzeum górskim w Turynie.

Rozumiem, że jacyś krakowscy alpiniści zaszczepili te krakowskie szopki na wzgórzu Kapucynów. Jednak przychodzi mi do głowy taka smutna refleksja związana z Wrocławiem. Prezydent Dutkiewicz właściwie wmówił wrocławianom i znacznej części Polski, że Wrocław najlepiej rozwijającym miastem jest. Staraliśmy się nawet o EXPO. Innymi słowy pan Rafał Dutkiewicz prowadzi bardzo szumny PR, ale ten wielki szum jest słyszalny tylko w mieście Wrocław i jego okolicy. Bo czy ktoś jest w stanie wymienić miasta na świecie, które poprzednio organizowały EXPO? Ja wiem, że w 2012 będzie EXPO w Mediolanie, jednak wiem to z reklam rozwieszonych w tym mieście…

Chyba nie tędy droga, może lepiej wydawać pieniądze na cichą, ale skuteczną promocję. Wiadomo, że z Krakowem będzie ciężko wygrać, słyszałem, że wielu katolików włoskich jeździ do Krakowa i jego okolic na wycieczki śladami Jana Pawła II. Kraków ma swoją specyfikę i tradycję. No, ale ma także większe lotnisko, lepiej skomunikowane z regionem i z centrum miasta. Wrocław za to starał się o EXPO i EIT…, a lotnisko wygląda jak wyremontowany PRL’owski dworzec PKS…

Brak komentarzy: